Walka z zanieczyszczeniem oceanów może przybierać różne formy, również bardzo kreatywne. Na wspaniały pomysł wpadła ostatnio grupa artystów, którzy śmieci wyłowione z oceanu wykorzystali do produkcji mebli.
Takiego rodzaju inicjatywy powinny być wspierane. Grupa brytyjskich artystów ze studia Swine postanowiła zebrać kawałki plastiku dryfujące po oceanie, następnie przetworzyć je i wykorzystać do produkcji mebli. Jak na razie w tym celu wykorzystano plastikowe fragmenty wyrzucone przez ocean na brzeg.
Poważnym zagrożeniem dla ekosystemu oceanów są drobne fragmenty odpadków dryfujące w grupach. Artyści pragną zbierać te kawałki, łączyć je następnie w tworzywo, z których będą wyrabiane nowe produkty. Pierwsze próby przeprowadzili na plaży Porthtowan w południowo-zachodniej Anglii. Artyści zebrali tam masę szczątków o wymiarach około 4 milimetrów. Tego rodzaju odpadki zalegają w wodach, a powstają w wyniku wycieków. Projekt produkcji sprzętów z tego rodzaju odpadków nazwano „Nurdler” (od słowa nurdle – określenia na tego rodzaju maleńkie szczątki).
Pierwszym etapem produkcji jest sortowanie zebranych odpadków. Po jego przeprowadzeniu około 1/4 otrzymanego materiału jest organiczna (np. glony). Służą one następnie jako opał, przy pomocy którego topi się plastik. System ten został wykorzystany przez artystów do budowy pierwszego prototypu: widoczne na zdjęciu krzesło (Sea Chair). Zostało ono zaprezentowane na tegorocznych targach mebli w Mediolanie. Etykietka zawiera informacje o pochodzeniu geograficznym plastiku oraz numer produkcyjny krzesła.
Jeszcze nie wiadomo, jaka będzie przyszłość tego projektu, i czy powstałe w ten sposób meble trafią do sklepów. Miejmy nadzieję, że tak, ponieważ inicjatywa jest warta kontynuacji.