Jedna z uświęconych zasad osób zrywających się wcześnie rano brzmi: nigdy nie ustawiaj na budzik swojej ulubionej piosenki, gdyż bardzo szybko zdążysz ją znienawidzić. Czy w przyszłości przez ten swoisty „efekt budzika” będziemy mogli także nabrać niechęci do zapachu świeżo pieczonego chleba bądź aromatu zaparzonej herbaty?
Pytanie jest jak najbardziej na miejscu z powodu wynalazku niejakiego Guillaume Rollanda, który opracował pierwszy na świecie zapachowy…budzik. Zamiast katować się w kółko jakąś melodią, nabywcy tego cuda (nazwanego Sensorwake) będą mogli zostać obudzeni przez wybrany przez nich zapach, intensywnie atakujący nozdrza o wybranej godzinie. Producent Sensorwake twierdzi, że jego urządzenie jest równie skuteczne co tradycyjny, dźwiękowy budzik, i potrafił wyrwać z objęć Morfeusza 99% ludzi biorących udział w testach w maksymalnie 2 minuty. Nawet jeżeli bodziec zapachowy nie zdoła dokonać tej sztuki, gadżet posiada awaryjny sygnał dźwiękowy, odpalany po 3 minutach braku oznak przebudzenia przez użytkownika.
Zapachy wprowadzane są do Sensorwake w postaci kapsułek. Każda z nich wystarcza na 30 „przebudzeń”, a przy starcie produktu dostępne będzie sześć rodzajów zapachów. Pośród nich znajdą się takie rarytasy jak zapach symulujący woń skoszonej trawy (co zapewne alergików może przyprawić o istne koszmary), wspomniany na początku aromat świeżo przygotowanego śniadania czy zapach charakterystyczny dla morskiego wybrzeża. Jeżeli Sensorwake spotka się z ciepłym przyjęciem wśród śpiochów, planowane są kolejne rodzaje kapsułek.
Sensorwake powstało dzięki udanej zbiórce na Kickstarterze (zebrano 200.000 dolarów). Obecnie przyjmowane są na ten gadżet pre-ordery. Jeżeli ktoś zdecyduje się na taki ekstrawagancki zakup, przesyłki gotowego cacka wraz z wybranym zestawem zapachowym może spodziewać się w połowie bieżącego roku.
http://www.engadget.com/2016/01/04/sensorwake-wants-to-wake-you-up-with-scents-not-sound/