
Celem Loon, nowego projektu Google, jest zapewnienie dostępu do Internetu ludziom mieszkającym nawet w najodleglejszych zakątkach świata. Połączenie z siecią byłoby nawiązywane poprzez przelatujące wysoko nad naszymi głowami specjalne balony, a pierwsze testy tej technologii ruszają w Nowej Zelandii.
W zeszłym roku Rada Praw Człowieka ONZ zadeklarowała, że posiadanie dostępu do Internetu powinno być traktowane jako jedno z naszych najbardziej podstawowych praw. Wcześniej Tim Berners-Lee, twórca systemu World Wide Web, stwierdził, że każdy zasługuje przynajmniej na połączenie o niskiej przepustowości. A mimo to, według danych Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego z 2013 roku, tylko 41 procent światowej populacji cieszy się dostępem do sieci.
Być może do zmiany takiego stanu rzeczy przyczyni się Google, które chce zapewnić dostęp do szybkiego Internetu nawet w najbardziej niedostępnych miejscach Ziemi – początkowo w subsaharyjskiej Afryce i południowo-wschodniej Azji. Napędzane energią słoneczną „balony z Internetem” będą unosić się 20 kilometrów nad nami w stratosferze, dużo wyżej niż latają samoloty. Niesione przez atmosferyczny wiatr zasilałyby anteny zamontowane w górach, gęstych dżunglach czy na wyspach archipelagów. Pojedynczy balon mógłby zapewnić dostęp do Internetu o takiej samej szybkości co 3G w promieniu 40 metrów.
Próby nad Nową Zelandią obejmują 30 balonów i 50 testerów komisyjnych. Wkrótce mają do niej dołączyć inne państwa na tej samej szerokości geograficznej.
Internet w balonach wydaje się dosyć odległym pomysłem; już sama nazwa projektu (Loon, w tłumaczeniu: głupiec) wskazuje, że plany są dosyć wygórowane. Ale Google wcale nie jest pierwszą firmą, która planuje wykorzystać latające balony do transmitowania informacji. Niedawno pojawiła się wieść, że Perseus Telecom pracuje obecnie nad siecią balonów, które miałyby się przysłużyć do wysyłania i odbierania danych mikrofalowych w celu ułatwienia realizacji transpacyficznych zakupów.