
Za każdym razem mówimy o globalnym ociepleniu kiedy pojawiają się doniesienia o ekologicznych katastrofach i próbach przeciwdziałania im przez nowoczesne projekty ekologiczne. Dobrze, że stajemy się coraz bardziej świadomi i dbamy o środowisko, ale czy mimo wszystko uchroni nas to przed wydarzeniami, które są niczym sceny z filmu „Dzień Apokalipsy”?
Syndrom Wenus
Zaczynamy nasz najgorszy scenariusz, którego przyczyną może być „Syndrom Wenus”. Efekt pochodzi od nazwy planety Wenus, która miała łagodniejszy klimat w pierwszych latach swego istnienia. W miarę jak jasność Słońca rosła, oceany parowały w coraz wyższej temperaturze. Wysokoenergetyczne promieniowanie Słońca przez miliony lat, przy braku chroniącego Wenus pola magnetycznego, rozbijało cząsteczki wody. Niekontrolowany efekt cieplarniany uczynił z Wenus prawdziwe piekło. Ziemię może spotkać podobny los ze względu na wzrost mocy Słońca. Efekt cieplarniany podniósł temperaturę Wenus do 460 stopni Celsjusza. Jeśli taki scenariusz dotrze do nas możemy się spodziewać najgorszego. Oceany wyparują w zapomnienie, cała woda zniknie i ziemia zamieni się w czyste wrzące piekło.
Martwe strefy oceanów
Po przejściu „Syndromu Wenus” każdy inny kataklizm brzmi o wiele mniej brutalnie. Ale zanim to nastąpi czekają nas jeszcze inne wydarzenia, gdzie oceany zamienią się w martwą strefę. A jeśli tak się stanie wszystko dalej potoczy się już bardzo łatwo. W wyniku spalania paliw kopalnych oraz spływających do wody nawozów sztucznych dochodzi do anoksji, czyli niedoboru tlenu w wodzie. Z bogatych ekosystemów morskich i tworzą się martwe strefy, które mogą rozprzestrzeniać się bardzo szybko i trwać dziesiątki tysięcy lat.
Wzrost poziomu mórz do 22 metrów
Obecny trend wskazuje, że jeśli będziemy trzymać się naszego tempa emisji dwutlenku węgla, przyszłe pokolenia mogą mieć do czynienia ze wzrostem poziomu mórz, aż o 22 metry w porównaniu ze stanem obecnym. Może tak się stać po stopnieniu lodowców całej Grenlandii i Antarktydy Zachodniej.
Stała susza
Naukowcy przewidują, że rozległe regiony świata mogą doświadczyć trwałej suszy z małą ilością opadów lub całkowitym ich brakiem przez kilka dekad. Dodatkowo rosnące temperatury letnie uczynią te regiony dość trudne do zamieszkiwania przez nadchodzące dziesięciolecia.
Masowa zagłada gatunków
Nie powinno nikogo dziwić, że sposób w jaki przez rozwój cywilizacji przyczyniamy się do wyrządzania szkód w obszarach flory i fauny, jest po prostu przerażająca. Naukowcy po dokładnych badaniach na terenach różnych ekosystemów potwierdzili, że globalne ocieplenie jest największym powodem wyginięcia gatunków zwierząt i roślin na całym świecie dzisiaj. A jeśli tendencja się utrzyma i bioróżnorodność ekosystemów nie zostanie zachowana, to jesteśmy na dobrej drodze do masowego wyginięcia wielu gatunków.
Metan uwalniany z topniejących arktycznych lodowców
Globalne ocieplenie jest bardzo podobne do efektu kuli śnieżnej. Bieguny zawierają duże pokłady metanu w górach lodowych. Gdy lód topnieje uwalnia uwięziony w środku metan. Jeśli przyjmiemy najgorszy scenariusz na najbliższe 100 lat, możemy się spodziewać, że arktyczne jeziora wyleją ogromne ilości metanu do atmosfery, który wraz z emisją dwutlenku węgla zwiększy globalną temperaturę kilkakrotnie.
Blaknięcie koralowców i masowa śmierć podmorskich ekosystemów
Problem niszczenia ekosystemów morskich nie polega tylko na tym, że zaburzają system łańcucha pokarmowego, ale obniżają zdolność oceanów do działania jako pochłaniaczy dwutlenku węgla. Badania wskazują, że rafy koralowe ulegają wybieleniu i tempo w jakim znikają, powoduje, że podwodne ekosystemy mogą wkrótce zostać zniszczone bez możliwości regeneracji. W rezultacie spadnie zawartość tlenu oceanów i ich zdolność do absorpcji CO2. Powstanie reakcja łańcuchowa, która doprowadzi naszą planetę do masowej zagłady.
Gwałtowne burze i częste powodzie
Zaobserwowano ogromne, gwałtowne burze na innych planetach naszego układu słonecznego. W rzeczywistości, niektóre z nich obejmuje aż pół powierzchni planet nawet przez kilka dziesięcioleci. Z globalnym ociepleniem i zmieniającym się wzorcem klimatu, powodzie i huragany, które dzisiaj występują sporadycznie, mogą pojawiać się dwa razy w roku, a ich intensywność będzie rosnąć.
Rozprzestrzenianie się śmiertelnych chorób
Jako, że planeta staje się cieplejsza, tropikalne choroby przenoszone przez owady i mikroorganizmy zacznie bardziej rozprzestrzeniają się na całym świecie. W cieplejszych warunkach, nowe choroby będą atakować populacje flory i fauny, które są znacznie mniej odporne na nowe zagrożenia. Naukowcy uważają, że jednym z głównych powodów bezskutecznego zwalczania malarii w wielu krajach, nawet po długofalowych wysiłkach, jest w istocie globalne ocieplenie i pojawianie się nowych lęgowisk wirusów.
Niekontrolowane pożary lasów
Wzrost temperatury, przedłużające się lata, wycinka ogromnych obszarów leśnych, brak równowagi w łańcuchach pokarmowych przez wymieranie gatunków sprawia, że wzrasta ryzyko występowania gigantycznych pożarów leśnych. Widzieliśmy już tereny w Afryce i Australii, które zostały nawiedzane przez potężne pożary, gorące lata i sporadyczne deszcze. Pożary, które rozprzestrzeniały się w wielu krajach uwalniając gazy cieplarniane do atmosfery.